Po przeczytaniu książki "Jedzenie bez chemii" mam teraz fazę na gotowanie i przygotowywanie jak najwięcej rzeczy samej. Efekt: rozgrzebane projekty scrapowo-szyciowe, za to świeżo upieczony chleb i kolejna tura przetworów skończona. Stąd dziś też piszę o jedzeniu. Dokładnie o bento. Idea posiłku w osobnych pojemnikach, które można zjeść w pracy czy szkole wywodzi się z Japonii. Powiedzmy sobie szczerze to nie jest dla osób, które cały dzień wytrzymują o jogurcie. W typowych lunchboxach obok naleśników czy kanapek, można znaleźć też ciasteczka, owoce czy warzywa. Kusi mnie zakup specjalnego pudełeczka. Szkoda, że w Polsce są one jeszcze tak drogie. Można też wykorzystać slikonowe foremki na muffiny.
Bardzo japońskie
I już takie zachodnie bento
I coś dla dzieci
Ciekawe czy w przyszłości moją córkę tak przyrządzone bento zachęci do zjadania śniadania w szkole. Ostatnio podsłuchałam rozmowę matki z ośmiolatkiem: "Teraz nikt nie je owoców w szkole. W końcu mamy ewolucję". Jeszcze mnie to śmieszy...
2 komentarze:
mnie takie zdjęcia zawsze zastanawiają... bo, żeby przygotować takie posiłki córce/mężowi, czy sobie no to chyba trzeba wcześnie wstać :) bardzo wcześnie? :)))
no ale chętnie bym otwierała takie pudełeczko w pracy :))
Kiedyś bardzo mi się to podobało, idea jest świetna :)
Prześlij komentarz