czwartek, 12 marca 2015

4 dzień wyzwania: Nowa obsesja

Kilka miesięcy temu przeczytałam książkę Julity Bator "Zamień chemię na jedzenie", która wprowadziła wiele zmian w moim życiu. Od 12 lat jestem wegetarianką i temat zdrowego odżywiania nie jest dla mnie nowy. Czytałam różne książki, z niektórych korzystałam z innych nie. Zaliczyłam nawet etap weganizmu. Teraz znów zaczynam przyglądać się bacznie swojemu talerzowi, a właściwie jedzeniu zanim na niego trafi. Muszę przyznać, że lista niebezpiecznych dodatków w żywności trochę mnie przeraziła. Zaczęłam czytać starannie etykiety, wybierać produkty jak najmniej przetworzone (typu jogurt naturalny, cukier trzcinowy czy masło bez tłuszczy roślinnych) i wiele rzeczy zaczęłam sama robić. Wciągnęło mnie samodzielne pieczenie chleba. Gdy kończy się bochenek, już stawiam zaczyn na kolejny wypiek. Już nie kuszą mnie sklepowe pączki czy batoniki, gdy wiem, że to głównie cukier. Wolę upiec sama ciasto z mąką jaglaną czy zrobić kulki z orzechów oraz owoców suszonych. Eksperymentuję w kuchni, szukając przepisów bez pszenicy czy z wymyślając nowe soki warzywno-owocowe. Mam świadomość, że te zmiany mają wpływ nie tylko na mnie, ale też przynajmniej częściowo na mojego męża (jeszcze nie udało mi się go namówić na zamianę kanapek na owsiankę), a w przyszłości coraz większy wpływ będą miały na moją córkę. W końcu to, co je w pierwszych latach życia, będzie miało potem duży wpływ na to czy, będąc już większa, wybierze do jedzenia jabłko czy ciasteczko, pieczone bataty czy frytki. Na razie stawiam na różnorodność tego, co zjada.


Za zmianami w żywieniu poszły kolejne. Skoro producenci żywności pakują mnóstwo śmiecia do jedzenia, to czemu mieliby opory do pakowania go do kosmetyków czy środków czystości. Zużyłam te, które jeszcze mi zostały w domu i zaczęłam je produkować samodzielnie. Do czyszczenia domu w większości przypadków wystarcza soda oczyszczona i ocet. Zrobione z nich płyn do mycia naczyń czy podłogi są niezwykle tanie, ale i bezpieczne. Przy raczkującym maluchu, który nadal większość znalezionych na podłodze rzeczy bierze do buzi, jest dla mnie ważne, by podłoga była wolna od szkodliwych detergentów. Jeśli chodzi o kosmetyki, to jeszcze szukam ulubionych rozwiązań. Już się przyzwyczaiłam do pasty do zębów z sodą oczyszczoną. Polecam też kąpiel z 1/4 szklanki maślanki lub kremówki i z ulubionym olejkiem eterycznym. Trzeba się tylko przyzwyczaić do braku piany, zapalić świecę w łazience i zrelaksować.

5 komentarzy:

Kasia J. pisze...

Książka o którj piszesz jest rzeczywiście rewelacyjna i zmiana punkt widzenia totalnie. Na mnie też tak podziałała. Kosmetyki naturalne, to także coś w co sieę totalnie wkręciłam, własnie jestem na etapie wykańczania niektórych resztek, inne juz od jakiegoś czasu robię sama. To taniej, zdrowiej i do tego jaka satysfakcja :)

VandrerUggle pisze...

Radykalne podejście:)

taja.85 pisze...

Dokładnie. Wiesz co do tego wkładasz

taja.85 pisze...

Zachęcam do pieczenia. Też się bałam, a odkąd spróbowałam, nie kupiłsm chleba w sklepie

taja.85 pisze...

Trochę tak, ale niestety zanieczyszczenie środowiska, a co za tym idzie jedzenia czy chemii skłania do szukania naturalniejszych rozwiązań. Jak więcej osób tak zacznie myśleć, może przestanie się opłacać ładować trucizny i chemię do jedzenia.