W tym miesiącu również biorę udział w wyzwaniu Uli " 5 dni do lepszego bloga". To dobra okazja, by poznać inne blogi i wypocić tekst na temat, który normalnie nie przyszedłby Ci do głowy. W końcu ma to być wyzwanie. Pierwsze dzień dotyczy wspomnienia z przeszłości. Każdy z nas lubi wracać do miłych wspomnień, natomiast szczególnym sentymentem obdarzamy zwykle te historie, których nie mamy możliwości pamiętać. Mam na myśli opowieści naszych rodziców o naszych narodzinach czy wczesnym dzieciństwie. Jedną z historii do której gdzieś tam w ostatnich dwóch latach częściej sięgam myślami dotyczy samego momentu moich urodzin. Urodziłam się w latach osiemdziesiątych, gdy zaczęto wprowadzać powoli usg, ale jakość obrazu była bardzo kiepska. Moja mama do końca porodu nie była pewna czy urodzi jedno czy dwoje dzieci. Nie mówiąc już o poznaniu ich płci. Co teraz jest normą. Ostatni miesiąc ciąży mama spędza unieruchomiona w szpitalnym łóżku. Jakieś dwa tygodnie przed terminem zaczyna się poród. Okazuje się, że rzeczywiście jest to ciąża bliźniacza. Moja siostra jest ułożona prawidłowo i rodzi się pierwsza, natomiast ja schowana za moją siostrą nie miałam szans, by przygotować się do wyjścia na świat. Lekarka podejmuje błyskawiczną decyzję i obraca mnie w łonie mamy. Jeszcze chwila i mogłabym się nie urodzić z niedotlenienia. Jeden moment, jedna osoba, a może mieć taki wpływ na to, czy w ogóle pojawisz się na świecie. Dla mnie to niesamowita historia. Teraz sama mam roczną córkę. Ten poród odbył się już na szczęście bez komplikacji. Jednak, gdy teraz trzymam na rękach swoją śpiącą córeczkę, myślę czasem o tym, jakim cudem jest ciąża i narodziny.
13 komentarzy:
Skoro ta lekarka - anioł stróż tak Cię zawróciła niemal w ostatnim momencie, to znaczy, że masz coś ważnego do zrobienia na tym świecie. :) Powodzenia!
piękne ! wiesz zanim doszłam do momentu w którym piszesz że lekarka Cię przekręciła myślałam że wykonali szybką cesarkę - takiego zakończenia nie przewidziałam bo nawet nie wiedziałam że coś takiego jest możliwe :)
Narodziny to prawdziwy cud!
Ale chyba jeszcze większym cudem i wysiłkiem jest wychowanie takiego maleństwa na cudownego człowieka z pasjami :)
Pozdrawiam ciepło!
To naprawdę niezwykle. Cudowna historia. Aż sie wzruszyłam. :*
To prawda! Narodziny to największy cud, u mnie też porodowo :)
O tym nie pomyślałam. Dziękuję za odwiedziny.
Byłoby za późno na cesarkę. Teraz zwykle ją robią przy bliźniętach.
Też zaczynam myśleć ostatnio że przy wychowaniu poród to pestka. Pozdrawiam
Dziękuję. Kochana, u ciebie to dopiero mnóstwo takich wzruszający opowieści.
Jakoś od razu się myśl o pisaniu o porodzie pojawiła. Ten moment na zawsze zmienia życie mamy.
Wspaniała historia.
Zmieniło się wiele rzeczy porównując obecne a "tamte" czasy....
Niesamowita historia i dlatego tak bałam się obu porodów bo tak jak piszesz jedna osoba może pomóc przyjść na świat dziecku a druga może to szczęście zupełnie zepsuć. Ciesze się że twoja mama trafiła na dobrego ducha :)
Cud. To prawda :)
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie :)
Prześlij komentarz